Opuszczone osady Wysp Owczych
Pomimo geograficznego odosobnienia, na Wyspach Owczych zachodzą te same procesy społeczne, co w innych zakątkach świata. Najbardziej zauważalnym jest postępujący proces urbanizacji. W farerskim wymiarze oznacza on przede wszystkim zmianę stylu życia – coraz większe znaczenie zyskuje w nim dostęp do infrastruktury. W konsekwencji wyludniają się obszary odcięte od systemu komunikacyjnego, a opuszczone osady stają się symbolem zachodzących zmian społecznych. I niezwykłą atrakcją turystyczną tego fascynującego archipelagu.
Najsłynniejszą z nich jest zapewne Slættanes na wyspie Vágar. To efekt popularnych wycieczek morskich wzdłuż klifów Vestmannabjørgini, do których droga wiedzie tuż obok opuszczonej osady. Wytrawny turysta zwróci uwagę na współcześnie wyglądające zabudowania, których na większości map poglądowych próżno szukać. Pierwsi mieszkańcy osiedlili się tam w 1835 roku. W okresie największego rozkwitu (w latach 1945-50) liczba ludności nie przekraczała 130, ale przeciętnie oscylowała wokół 70. Funkcjonowała szkoła oraz mały urząd pocztowy. Przez krótki okres utrzymywano także codzienne połączenie morskie z Vestmanna – miejscowością leżącą po przeciwległej stronie cieśniny Vestmannasund.
Ze względów ekonomicznych Slættanes nie została zelektryfikowana, nie powstała także droga. Leżała zbyt daleko od pozostałych osad na Vágar. Ostatni mieszkańcy opuścili wieś w 1965 roku, ale pozostawione domy są nadal pod stała opieką. Historia jakich wiele na Wyspach Owczych, jednak dla turysty Slættanes jest miejscem wyjątkowym. Warto je odwiedzić nie tylko ze względu na przygodę towarzyszącą zwiedzaniu opustoszałej osady. Uchodzi ona za jedną z najpiękniej usytuowanych na Wyspach Owczych. Miejscowość nie powinna być jednak celem samym w sobie. Największą atrakcją są bowiem prowadzące do niej szlaki. Ten najciekawszy zaczyna się w Gásadalur. Jest trudny i wymagający, ale zapewnia niezapomniane wrażenia. Najrozsądniej skorzystać z pomocy miejscowego przewodnika, który nie pozwoli się zgubić, a ponadto zapewni możliwość spędzenia nocy w jednym z opuszczonych domów. Do Slættanes można dostać się także w ramach wycieczek organizowanych z przeciwległej Vestmanna, jednak w ten sposób traci się ogrom niezapomnianych wrażeń.
Nie można też pominąć Víkar – malowniczej osady usytuowanej w pobliżu szlaku Gásadalur –Slættanes na Vágar. Pierwsi osadnicy przybyli tam z Gásadalur w 1833 roku. W trudnym górskim terenie nigdy nie wytyczono drogi między miejscowościami, a jedynie wąską ścieżkę na zboczach góry Árnafjall – najwyższej na Vágar. Utrudniona komunikacja miała oczywiście wpływ na wyludnienie osady, jednak nie była jego bezpośrednią przyczyną. Wyjątkowo krótka historia Víkar wiąże się z morską tragedią, która pochłonęła życie większości rybaków zamieszkujących osadę. Osamotnione kobiety z dziećmi opuściły wieś, powracając do Gásadalur w roku 1914. Do dziś stoją tam dwa domy, które podobnie jak w Slættanes, pozostają pod stałą opieką swoich właścicieli i czasami są udostępniane turystom.
Równie tragiczna historia dotknęła wieś Skarð, położoną na wschodnim wybrzeżu wyspy Kunoy. Tuż przed wigilią w 1913 roku z morza nie powróciła większość mężczyzn. Pozostałym mieszkańcom trudno było sprostać ciężkim warunkom życia w odizolowanej osadzie – opuścili ją w kilka lat po tragedii.Ich nowym domem stała się miejscowość Haraldssund, usytuowana nad wąską cieśniną, zapewniającą łatwą drogę do pozostałych części archipelagu. Do dziś w Skarð ostały się jedynie gruzy kamiennych zabudowań, sprawiających wrażenie opuszczonych od wieków. Pomimo ciekawej przeszłości, Skarð nie jest zbyt często odwiedzana przez turystów. Zazwyczaj oglądają oni osadę z wysokości przełęczy Skarðsgjógv, tworzącej charakterystyczny, u-kształtny wyłom w zwartym paśmie górskim ciągnącym się na długości całej Kunoy. Ci, którzy się tam wdrapią, rzadko decydują się na schodzenie stromą ścieżką w dół.
Z Kunoy widać Skálatoftir – opuszczoną miejscowość na zachodnim wybrzeżu sąsiedniej wyspy Borðoy. Opuszczano ją czterokrotnie, ostatni raz w 1914 roku. Podobnie jak w Skarð, niewiele po niej zostało. Widoczne są jedynie niskie kamienne mury w miejscu kilku dawnych zabudowań. Do miejscowości nie prowadzi żaden szlak, a jednym sensownym sposobem jej odwiedzenia wydaje się być droga przez góry od wschodniego wybrzeża Borðoy
Trwale opuszczoną osadę znajdziemy także na wyspie Kalsoy. To Blankskáli, która według źródeł pozostaje wyludniona najdłużej. Z widocznego z portu Leirvík osiedla nie pozostało wiele. Kres osadnictwu położyła tu w roku 1809 kamienna lawina. Pomimo niewielkich zniszczeń, mieszkańcy opuścili feralną dolinę, przenosząc się na wschodnie wybrzeże Kalsoy, gdzie założyli osadę Syðradalur.
Symbole współczesnych zmian
Miejscowości opuszczone przed laty nie są jednak symbolem procesów zachodzących na Wyspach Owczych obecnie. A takich nie brakuje. Zagrożone wyludnieniem są w większości osady odizolowane od dróg łączących z największymi ośrodkami miejskimi. Choć i od tej zasady są wyjątki. Jest nim Múli, osada położona na wschodnim wybrzeżu wyspy Borðoy. Pomimo wybudowania w latach 80-tych drogi, nie udało się powstrzymać procesu wyludnienia. Nadal zameldowanych jest tam czterech mieszkańców, ale faktycznie opuścili oni miejscowość już kilka lat temu. Znamienny jest fakt, że dwa domy z Múli można dziś oglądać w Duńskim Muzeum Narodowym w Kopenhadze, gdzie zostały przeniesione po demontażu.
Także na Borðoy znajduje się osada Depil. Już raz, w początkach XIX wieku, została opuszczona, lecz po kilkunastu latach powrócili do niej mieszkańcy. Słynie z drewna pławnego, niesionego prądem morskim z kontynentu i wyrzucanego na brzeg. Od zawsze stanowiło ono na Wyspach Owczych towar deficytowy, co przyciągało nowych osadników. Obecnie Depil zamieszkują tylko dwie osoby. Pomimo wybudowania w latach 70-tych drogi do Klaksvík, nic nie wskazuje na to, aby mieszkańców przybyło.
Na największej wyspie zewnętrznej – Suðuroy – świadectwem postępującego wyludniania jest osada Víkarbyrgi. Choć badania wskazują, że jej okolica była zamieszkana już przez pierwszych irlandzkich osadników, czyli zanim na archipelagu pojawili się wikingowie, to obecnie zameldowana jest tu tylko jedna osoba. W rzeczywistości miejscowość opustoszała.
Podobnie jest w Skarvanes na wyspie Sandoy od czasu, gdy w roku 2000 zmarł ostatni mieszkaniec. Wprawdzie w statystykach nadal zameldowanych jest tam sześciu Farerów, ale pozostawione domy służą jedynie za miejsce weekendowych wypadów. Skarvaneswarto odwiedzić także po to, by zobaczyć jeden z ostatnich na archipelagu starych młynów wodnych.
Łukasz Łach