#13 | 18 Końców Świata – Suðuroy
W kolejnym odcinku cyklu „18 Końców Świata” przenosimy się na farerskie południe, na wyspę Suðuroy. Kraina szalonych owiec, ludzi z temperamentem i klifów na wyciągnięcie ręki! Prowincja w pełnym tego słowa znaczeniu, przez niektórych ukochana, przez innych wzgardzona. Wybierzcie się z nami na najrzadziej odwiedzaną z dużych farerskich wysp!
Wysłuchaj na:
Transkrypcja odcinka
Specjalne podziękowania za transkrypcje dla Barbary Nowickiej!
Cześć! Ja jestem Łukasz Łach i prowadzę Klub Miłośników Wysp Owczych FAROE.PL, a to jest podcast Wyspy Owcze Bez Tajemnic, gdzie wraz z Kingą Eysturland z facebookowego profilu Polonia Farerska opowiadamy o najbardziej tajemniczym archipelagu w Europie. Zapraszamy!
[ŁŁ] Dzień dobry, cześć i czołem! Witamy w kolejnym odcinku podcastu Wyspy Owcze Bez Tajemnic. Mówi… [KE] Kinga Eysturland. [ŁŁ] I Łukasz Łach! Siemaneczko! [KE] Przywitanie Kingi po farersku 🙂 [ŁŁ] No właśnie! [KE] No właśnie to jest odcinek przedświąteczny, także może jeszcze zaczniemy to będziemy życzyć naszym słuchaczom Wesołych Świąt i żeby nas słuchali w Nowym Roku! [ŁŁ] Tego wszystkim życzymy, żebyśmy jak najdłużej nagrywali ten podcast! [śmiech] Oczywiście Wesołych Świąt! Wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń! Czy do Ciebie na Wigilię przychodzi Gwiazdor, czy Święty Mikołaj? [KE] Do mnie przychodzi Jólamaðurin, czyli Mikołaj. [ŁŁ] Do mnie też zawsze przychodzi Mikołaj. Do mnie przychodził zawsze dwa razy. Kontynuujemy cykl “18 Końców Świata” i tym razem jesteśmy na wyspie Suðuroy, czyli najdalej na południe wysuniętej wyspie archipelagu Wysp Owczych. Wyspie, której mówiąc krótko, nie lubię. A dlaczego nie lubię, to zdążę się chyba uzewnętrznić, ale może zacznijmy od tego, dlaczego ty Kiniu ją lubisz? Bo ty ją lubisz do tego stopnia, że jesteś w stanie spędzić tam jakiś weekend. To jest niesamowite! [KE] Tak jest! Będziemy dzisiaj niczym ying i yang pięknie uzupełniać, ja ze swoją miłością do Suðuroy, a ty niechęcią, ale myślę, że nasi słuchacze powinni ocenić, czyją wersję kupują [śmiech] i czy na Suðuroy ostatecznie pojadą, czy nie. Jestem fanką Suðuroy może dlatego, że mieszkam na skrajnej północy a Suðuroy to jednak farerskie południe i widzę dużo różnic pomiędzy tymi częściami Wysp Owczych. Suðuroy jest dla mnie trochę taką wyspą niedostępną, egzotyczną i różni się dla mnie od innych wysp Wysp Owczych. Zdaję sobie sprawę, że ktoś, kto jest na Wyspach Owczych po raz pierwszy i nie zna farerskich niuansów to tych różnic na pierwszy rzut oka nie wyłapie, ale ja widzę duże różnice geologiczne, zupełnie inna struktura skał. Poza tym mamy tam cios skalny, czyli słupy bazaltowe, które są na wyjeździe ze wsi Froðba, czyli północnej części wyspy. Mamy też przepiękne formacje skalne, też słupy, niektóre proste, niektóre powyginane, przy starej drodze pomiędzy wsiami Hov a Øravík. Suðuroy rysuje mi się jako taka atrakcyjna geologicznie wyspa. Poza tym też mieszkańcy! Mieszkańcy to taka wisienka na torcie Suðuroy, ponieważ to są “południowcy”, jakby nie patrzeć [śmiech] i oni mają zdecydowanie inny temperament niż pozostali Farerzy. Ci Suðuroyczycy są tacy ogniści, dużo przeklinają, są ekspresyjni, ale wszystko w nordyckich ramach, to nie jest Brazylijczyk z karnawału w Rio. To jest tylko Suðuroyczyk ale na tle innych, takich przymulonych Farerów [śmiech] Suðuroyczycy naprawdę wypadają ogniście. Różni się też dialekt i oni troszeczkę inaczej mówią bo ich fonologia różni się od innych wysp. A jeszcze w ramach tego dialektu suðuroyskiego są różne gwary. Pamiętam jak kiedyś były wybory samorządowe na Wyspach i w telewizji pokazywali jakiegoś gościa z Sumby. To był taki typowy chłop z widłami w gumiakach. [Poprosili go] żeby powiedział na kogo głosował i jak on się wypowiadał, to ja nie zrozumiałam nic! [śmiech] Więc okazuje się, że ten gwary suðuroyskie mogą być czasami zagadkowe. Poza tym są różnice jeżeli chodzi o sam korpus słów, czyli na przykład “my” po farersku to będzie “vit” a po suðuroysku to będzie _____________ a “wy” po farersku to “tit” a po suðuroysku ____________, więc tam te różnice są duże i to nie jest tylko kwestia wymowy, to są wogóle inne słowa. Czy chociażby “środa” po farersku “mikudagur” a po suðuroysku będzie na duńską modłę “onsdagur”. Tych różnic trochę jest. [ŁŁ] Zaskoczyłaś mnie! [KE] Tak! I zgadzam się, że Suðuroy to jest wspaniałe miejsce na weekendową wycieczkę. Ostatnio odbyłam taką w październiku, więc to już było troszeczkę poza sezonem, było luźniej, mało ludzi. Ale zawsze powtarzam, że jednodniowy wypad na Suðuroy też ma sens i jak najbardziej jest wykonalny, tylko trzeba po prostu podejść do tego logistycznie i określić priorytety, co chcemy na Suðuroy odwiedzić. [ŁŁ] Co chcemy na Suðuroy odwiedzić? Co możemy zobaczyć na Suðuroy? To jest krótka lista. [śmiech] [KE] No chyba żartujesz! [ŁŁ] Skąd moje negatywne podejście do Suðuroy? Po pierwsze podczas naszych wycieczek nie jeździmy na Suðuroy, dlatego, że z mojej perspektywy wyjazd na Suðuroy jest dość angażujący czasowo i będąc stosunkowo krótki czas na Wyspach Owczych można ten czas wykorzystać bardziej efektywnie. Tak to wygląda z mojej perspektywy, dlatego, że podróż na Suðuroy to cały dzień i podczas tego dnia mamy kilka atrakcji, które możemy zobaczyć. Ten wyjazd nie daje nam elastyczności, a na Wyspach Owczych trzeba być elastycznym, trzeba szybko zmieniać plany w zależności od pogody a wyjazd na Suðuroy determinuje, że na pewno tam jedziemy i nie jesteśmy w stanie zrobić nic innego. [KE] No dobrze, dobrze, ale poczekaj! Odbijam szybko piłeczkę! Kilka naszych grup miało to szczęście i było na Suðuroy. [ŁŁ] Nie ze mną! NIgdy w życiu! [śmiech] [KE] Ale byli ze mną! Miałam okazję towarzyszyć naszym grupom i wróciły zachwycone! Suðuroy to jest też bardzo dobra wycieczka na deszczowy dzień, bo jest bardziej samochodowa, czyli jesteśmy większą część dnia w zamkniętym pomieszczeniu, samochodzie czy promie. Wydaje mi się, że jest to dobra przeciwwaga dla dni górskich, gdy idziesz z gośćmi na szlak, kiedy czujemy zakwasy w nogach. Suðuroy nie dostarcza tylko pięknych widoków, ale daje też możliwość złapania oddechu. [ŁŁ] Wyjazd na Suðuroy na pewno stał się sensowniejszy odkąd mamy nowy tunel skracający drogę między Klaksvik, gdzie jesteśmy zakwaterowani a Torshavn skąd startuje prom, bo do tej pory trzeba było spędzić godzinę w aucie, żeby dostać się na przystań promową, później dwie godziny na promie i dopiero wtedy było się na Suðuroy. Teraz ten czas jest krótszy przez ten tunel. [KE] No to powiedzmy może o perspektywie tunelu na Suðuroy, który ma być wybudowany do roku 2030. [ŁŁ] Rzeczywiscie, jak będzie tunel na Suðuroy, to wtedy będzie ile? Z Torshavn jest około 40 kilometrów, pierwszy tunel na Sandoy będzie miał powyżej 10… no pokonamy 40 kilometrów w 25 minut i w zasadzie będziemy już na Suðuroy. Wtedy będzie to miało na pewno duży sens, dlatego że od razu będziemy mogli zobaczyć Sandoy, Skuvoy. ALe z drugiej strony przepłynięcie się promem daje ciekawą perspektywę, prawda? To jest fajna atrakcja, dostanie się na Suðuroy wycieczką promową, bo można zobaczyć chociażby Lítla Dímun z perspektywy oceanu i to jest super! [KE] Tak, tak! Oba Dímuny mija prom, więc można zajrzeć i na Stora Dímun i na Lítla Dímun. [ŁŁ] No i wschodnie wybrzeże Sandoy, które jest bardzo ciekawe, prawda? [KE] Tak jest! [ŁŁ] Moje pierwsze spotkanie rozpoczęło się tak troszeczkę pechowo Suðuroy i drugie jeszcze bardziej pechowo i może dlatego jestem tak źle nastawiony do tej wyspy. [KE] No właśnie, może opowiedzmy o twojej wiekopomnej kolizji z owcą, która miała miejsce na obrzeżach Vágur! [ŁŁ] No właśnie, bo okłamaliśmy Was, bo rzeczywiście z kilkoma grupami byłem na Suðuroy. Raz byliśmy z KIngą i podczas tej wycieczki… Ta wycieczka od samego początku była jakaś pechowa. Najpierw pojechaliśmy na północ do Sandvík. Droga do Sandvík jest bardzo, bardzo wąska i wracając już w kierunku Hvalby minęliśmy się na wąskiej drodze z jakimś lokalsem, który nie schował się w zatoczce, tylko przejechał nam lusterkiem przez całą długość naszego wypożyczonego auta. I tak się rozpoczęła nasza wycieczka na Suðuroy… [KE] Nie, nie, nie! Tutaj muszę sprostować, że wycieczka zaczęła się od wizyty w sklepie monopolowym w Trongisvágur i tam pan powiedział nam, że w Hvalbie jest grindadrap, polowanie na walenie, no i dlatego zaczęliśmy tę wycieczkę od północy. Goście wyrazili chęć obejrzenia grindadrapu, więc pojechaliśmy do Hvalby, potem Sandvik, potem był ten nieszczęsny epizod z lusterkiem. Potem udaliśmy się do Fámjin obejrzeć oryginał, prototyp farerskiej flagi, który wisi w tamtejszym kościele, a później pojechaliśmy na południe. Naszym celem był przylądek Akraberg, ale wjeżdżając do Vágur nagle wyskoczyła nam na drogę jakaś owieczka i nasz busik zarył w jej nogę. Owca przeżyła, ale pokuśtykała dalej i wyglądała na trochę zaskoczoną. [ŁŁ] Ja też byłem bardzo zaskoczony, bo jeżdżąc po farerskich musicie naprawdę na te owce bardzo mocno zwracać uwagę. To było po prostu dwie owieczki, które stały sobie po prostu na takiej delikatnej górce, dwa trzy metry od krawędzi jezdni i kiedy zaczęliśmy przejeżdżać na ich wysokości po prostu nagle ruszyły. Jedna zepchnęła drugą i wylądowały na jezdni, rzeczywiście odbiły się od naszego samochodu, rogiem rozbiły światło, przedni reflektor. Procedura jest taka, że potrącając owce trzeba zadzwonić na policję, dostaje się mandat, a jeżeli owca nie żyje, to trzeba też oczywiście zapłacić właścicielowi. My nie mieliśmy wyboru i musieliśmy, czy chcieliśmy zadzwonić na policję, bo zaraz za nami jechała służba drogowa, a na Wyspach Owczych oczywiście wszyscy się znają, więc od razu było wiadomo, czyja ta owca i kto jest właścicielem okolicznych owiec. [KE] No właśnie i pamiętam, że ta sytuacja została rozwiązana w taki sposób, że oni znali gospodarza, zadzwonili do niego, a on nie rościł do nas pretensji. [ŁŁ] Bo ta owca żyła! [KE] Tak, owca żyła, ale była kuternogą po spotkaniu z naszym vanem! [śmiech] Ale widocznie ten gospodarz tę owcę sobie może zjadł akurat na kolację i nic nikomu nie musieliśmy, więc wyszliśmy z tego obronną ręką. No ale wiadomo, że nastrój w busie od razu troszkę siadł… [ŁŁ] A już była zepsuta po polowaniu na grindwale, prawda? Wszyscy uczestnicy wyrazili chęć zobaczenia tego wszystkiego, ale jednak napięcie, które zostało tam zbudowane… [KE] Trochę wszystkich przerosło! Zdecydowanie, zgadzam się. Ta owca była ostatnim gwoździem do trumny, można powiedzieć. [ŁŁ] Tak! Wszyscy mieli wrażenie, że tego dnia przelało się zbyt wiele krwi, to prawda. [KE] O tak, o tak! [ŁŁ] No i taki klimat na Suðuroy… A popatrz, w tej sytuacji może przygoda była niezbyt szczęśliwa, ale ludzie na Suðuroy okazali się bardzo w porządku i puścili nas wolno, prawda? Już wielokrotnie się przekonałem, że ludzie na Suðuroy są super. Za pierwszym razem, kiedy byłem z wycieczką, grupą starszych panów z Wrocławia, pojechaliśmy na Suðuroy i szukaliśmy restauracji. Nie byliśmy w stanie żadnej znaleźć i wylądowaliśmy w Centrum Informacji Turystycznej i od słowa do słowa nagle okazało się, że w jakiejś świetlicy było wesele i czekając pod sklepem zostaliśmy złapani przez panią z Informacji Turystycznej z informacją, że oni przygotują dla nas obiad. W lokalnej świetlicy przygotowano nam obiad. To była genialna sytuacja pokazująca nam jak bardzo fajni są ludzie z Suðuroy. Zdaję sobie sprawę, że to moje uprzedzenie jest głupie i bezsensowne, ale po prostu w głowie mam cały czas jakieś przykre historie. W głowie mam też to, że z punktu widzenia logistycznego, z punktu widzenia organizatora to wydaje mi się, że wycieczka na Suðuroy jest mniej efektywna, niż jakieś inne sytuacje jakie możemy tam zrealizować. Ale mój najbliższy przyjaciel farerski jest z Suðuroy. Pamiętam, że nie wiedziałem, że jest z Suðuroy i kiedyś mnie zapytał, czy czasem tam bywam. Chodzi oczywiście o Sigmunda, właściciela firmy Rib 62, która organizuje wycieczki szybkim pontonem. Podzieliłem się z nim tą krótką konstatacją, że nie przepadam za Suðuroy i tam nie jeżdżę… On mi wtedy nie powiedział, że jest z Suðuroy, ale pamiętam jego minę. To było pewnie bardzo, bardzo przykre dla niego. A to naprawdę super gość, który wiele razy uratował mnie z wielu sytuacji i zawsze można na niego liczyć. Ale Suðuroy… Zastanówmy się, co można zobaczyć na Suðuroy? Jeżeli już ktoś się zdecyduje pojechać tam. Co można zobaczyć na Suðuroy według Ciebie? [KE] Przede wszystkim koncert pięknych klifów! Jest czwórka głównych klifów, czyli pierwszy to klif Norðberg we wsi Hvalba, następnie mamy klif w Vágur. [ŁŁ] Ale poczekaj, poczekaj! Patrząc na mapę Suðuroy trzeba zauważyć, że wszystkie miejscowości są od strony wschodniej. [KE] Nie wszystkie, bo Fámjin jest po stronie zachodniej. [ŁŁ] Z wyjątkiem Fámjin, tak. Ale ten klif, o którym ty mówisz jest w miejscowości Hvalba, właśnie od strony zachodniej, prawda? Wschodnie wybrzeże Suðuroy jest w miarę płaskie. [KE] No dobra, ale mamy też ładne klify właśnie w Fámjin, jak się wjeżdża do Fámjin to mamy wioskę, a następnie tuż za nią piękny klif. Ale tak, Norðberg jest na wybrzeżu zachodnim, zgadza się. Ale już na przykład cały rząd klifów w okolicach Vágur też jest po stronie zachodniej. Vágseiði też jest na zachodzie. [ŁŁ] No tak, większość klifów jest po stronie zachodniej. [KE] Czyli mamy Norðberg w Hvalbie, Vágseiði w Vágur, następnie Beinisvørð przy starej drodze łączącej Loprę z Sumbą. Koniecznie, jeśli pogoda pozwala, jeżeli nie ma mgły, nie wieje i nie zacina deszcz, jedźcie tą starą drogą w dowolną stronę. [ŁŁ] To jest chyba największa atrakcja Suðuroy z mojej perspektywy. NIesamowity klif, na który możecie się wdrapać lub możecie wjechać samochodem i to jest super! Tylko jakość tej drogi jest naprawdę dyskusyjna, dlatego że ta droga nie jest już w zasadzie wykorzystywana, dlatego, że zbudowano tam tunel. Mówimy o południowym skraju Suðuroy i to jest droga do miejscowości Sumba. Ten klif jest niesamowity, bo otwiera się praktycznie perspektywa na całe zachodnie wybrzeże Suðuroy, prawda? Jesteśmy na południu i mamy przed sobą kilometry wysokich klifów i to wygląda naprawdę świetnie. [KE] Tak, tak! Więc mamy tam Beinisvørð i jest jeszcze jedna skała, która nazywa się ________ i wygląda jak właśnie jak głowa konia i stąd tutaj to nawiązanie. To co jest niesamowite w tym miejscu to to, że stojąc nad klifem pod nami latają ptaki, więc mamy to poczucie, że jesteśmy naprawdę wysoko mając pod stopami krążące mewy, czy inne maskonury. Ostatni klif, który koniecznie trzeba zobaczyć, to jest oczywiście Akraberg, czyli końcóweczka Wysp Owczych. Na Akraberg znajduje się też latarnia. Bardzo fotogeniczne miejsce i można podejść praktycznie pod samą latarnię. Stojąc na Akraberg widać tak zwane “kamienie sumbijskie”, czyli ostatni kawałek ziemi, który należy do Wysp Owczych. [ŁŁ] Tak jest! Ale na pewno większość osób, która przygotowuje się do wycieczki na Wyspy Owcze na pewno szuka w necie różnych widoków, więc na pewno niektórzy z Was trafią na zdjęcie takiego mostku. Bardzo instagramowe miejsce. Taki mały mostek nad przepaścią. Jest mniej więcej w miejscowości Sandvik. [KE] Na zachód od Sandvik, tak jest! [ŁŁ] Tak. Chcemy przestrzec przed tym miejscem. Miejsce jest bardzo, bardzo niebezpieczne. Ten mostek to konstrukcja tymczasowa, powstała z przewrócenia dwóch słupów telegraficznych i ma już ponad czterdzieści lat. [KE] I właściwie nikt jej nie wzmacnia. To jest robota chałupnicza i tak jak mówisz tymczasowa, więc nalegamy, żeby tam nie wchodzić, a tym bardziej żadne zdjęcie nie jest warte takiego ryzyka. Myślę, że ciekawą rzeczą jest jeszcze tunel łączący Trongisvágur z Hvalbą. Na tej trasie znajdują się obecnie zarówno najstarszy jak i najnowszy tunel na Wyspach Owczych. Pierwszy tunel powstał tam w roku 1963. Łączył Trongisvágur z Hvalbą i przyczynkiem do jego powstania była kopalnia węgla kamiennego, która znajduje się w Hvalbie. Bardzo ciężko było transportować węgiel w inne części archipelagu, dlatego, że port w Hvalbie jest dosyć płytki i niestety tylko małe statki i łodzie mogły po ten węgiel przypływać. Wyryto tunel i można było ciężarówkami transportować węgiel do Tvøroyri, gdzie port jest dużo głębszy, więc tam już duże statki zabierały węgiel w inne części archipelagu. Ten tunel był, można powiedzieć, takim prototypem więc był jednopasmowy, ciemny, zatoczki małe i wąski i ogólnie nie było tam najbezpieczniej. W związku z tym podjęto decyzję o zbudowaniu nowego tunelu na tej trasie. Nowy tunel został zainaugurowany w tym roku, 2021. [ŁŁ] To są tunele, które są równoległe w jakiś sposób, czy nie? [KE] Nie, nie, nie. Ten nowy tunel znajduje się wcześniej i droga do tego starego tunelu jest w tej chwili zamknięta. Mówi się o tym, żeby tam zrobić jakieś hodowle pieczarek, dlatego że warunki są idealne. [ŁŁ] Czyli nie ma przejazdu przez ten stary tunel? [KE] Nie, nie ma. Więc nie można zrobić takiej pętli. Zresztą nowy tunel jest dwupasmowy, sprawia, że do Hvalby można dojechać szybciej. Ciekawa akcja była w czasie otwarcie tego nowego tunelu, ponieważ był koncert w tunelu w dniu otwarcia. Lokalna kapela zagrała koncert w tunelu, a mieszkańcy zrobili przemarsz przez nowy tunel Trongisvágur z Hvalby. To było super i czuć było takiego ducha społeczności. [ŁŁ] A czy ten nowy tunel od strony Hvalby ma wyjazd w tej dolinie, gdzie po jednej i po drugiej stronie otwiera się perspektywa na te kopalnie i szyby kopalniane? Wylot od strony Hvalby jest w tym samym miejscu, gdzie ma wylot stary tunel, tak? [KE] Tak, tak! Tylko jest niżej. [ŁŁ] Mhm. No właśnie, więc kiedy będziecie wyjeżdżać tym tunelem to zwróćcie uwagę, że wylot jest w głębokiej polodowcowej dolinie i po lewej, jak i po prawej stronie będziecie widzieć sztolnie, dziury z których wylewa się czarny popiół, wysypuje na zbocza tej doliny. Te kopalnie jeszcze w jakiś sposób działają, ktoś tam chyba jeszcze coś kopie, prawda? [KE] Tak, ale złoża są już na wyczerpaniu i tam jest tylko grupa gwarków, którzy tam sobie jeszcze coś dłubią. Natomiast na dzień dzisiejszy złoża mają już poniżej 10% zasobów, które tam były na początku, więc to już są resztki. [ŁŁ] Też na pewno może korcić, żeby zaglądnąć do tych szybów, bo można do nich podjechać autem. Nie proponujemy, ale można podjechać i rzucić tylko okiem, ale nie wchodzić głębiej, dlatego, że to nie jest do końca zabezpieczone i na pewno to może być niebezpieczne miejsce [KE] Jeszcze a propos Hvalby chciałam tylko powiedzieć, że będąc tam ostatnio w październiku odkryłam nowe dla mnie miejsce, bardzo sympatyczne i było tam wielu lokalsów, jacyś biegający i matki z wózkami. Mianowicie to jeziorko położone na południowo-zachodnim krańcu osady. Bardzo przyjemna trasa trekkingowa, niewymagająca i można kawałek podjechać samochodem. W okolicy ładne głazy, klify. Byliśmy tam jeszcze w pięknym słońcu, więc to zrobiło taki niesamowity efekt, więc też polecam tam zajrzeć, jeśli ktoś ma czas na Suðuroy . [ŁŁ] No i koniecznie odwiedzić Fámjin, prawda? Bo w lokalnym kościele jest oryginał farerskiej flagi, aczkolwiek trzeba się wykazać pewną determinacją, żeby zobaczyć tę flagę, dlatego że kościół jest zawsze zamknięty i trzeba złapać jakiegoś lokalsa, a lokalsów we Fámjin jest jak na lekarstwo. Chodzić od domu do domu a na pewno ktoś w końcu otworzy. [KE] Ja miałam akurat ostatnio pecha kilka razy jeśli chodzi o Fámjin , dlatego że lokalsi, z których pomocy zazwyczaj korzystałam, albo byli w pracy, albo jednak babka akurat umarła, wzięła i umarła i nie otwiera już kościoła. [śmiech] Jak byłam ostatnim razem w październiku to w kościele był remont, nie można było wchodzić i kręciła się tylko jakaś ekipa budowlana. Nawet na moje prośby… [ŁŁ] Może polska ekipa budowlana? [KE] …gorące, żeby wpuścili, bo ja muszę nagrać na Insta Stories relację z flagą, panowie byli nieugięci. Gdyby to jeszcze byli jacyś pracownicy z Polski to można by się było dogadać, ale pracujący tam Farerzy powiedzieli: “Nie!” i koniec. Rzeczywiście flagę warto zobaczyć, nawet jeśli kościół jest zamknięty można dostrzec ją przez okno. Znajduje się w szklanej gablocie bo to jest jednak bardzo ważny historyczny artefakt farerski. No i też grób projektanta flagi znajduje się na cmentarzu przykościelnym i nazywał się Jens Oliver Lisberg. Przywiózł flagę na Wyspy Owcze kiedy przyjechał do domu na przerwę wakacyjną. Tak naprawdę flaga zadebiutowała pierwszy raz na przyjęciu weselnym, które miało miejsce we Fámjin. Krótko po tym Jens Oliver dostał zapalenia płuc, zmarł i został pochowany w Fámjin. [ŁŁ] Ale dobrze, że udało mu się coś w tym życiu wykręcić. [KE] Jasne! Zapisał się w taki ogromny sposób! Tym bardziej, że tych projektantów flagi było dwóch, ale to ten Jens Oliver funkcjonuje w świadomości. Teraz jak rozmawiamy przypomniało mi się inne miejsce na Suðuroy, które również polecam, jeżeli ktoś nie jest w pośpiechu i ma na wyspie weekend albo trochę więcej czasu. W Tvøroyri przy drodze biegnącej wzdłuż wybrzeża znajduje się galeria sztuki Oyggin. Prowadzi ją Duńczyk Palle Julsgart, który mieszka na Wyspach Owczych już od 1985 roku. Rok, w którym ja się urodziłam, jest rokiem, w którym ten gość przeniósł się na Suðuroy. Odwiedziłam tę galerię również w październiku. To co tam zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Oprócz tego, że ten gość maluje, rzeźbi, robi metaloplastykę i ma dużo prac z recyklingu, bo na przykład znajdzie gdzieś jakieś koło, albo pałąki i coś do tego przyspawa i z tego jest już jakaś instalacja. To ma jakiś klimat, ale to co było najbardziej niesamowite, to była palmiarnia, którą Palle zrobił sobie na tyłach domu. On mnie tam zabrał i tam jest piękna oranżeria w której rosną banany, pomarańcze, egzotyczne kwiaty. Jest tam bardzo ciepło i stworzył sobie tam taki mikroklimat, więc jest ciepło i wilgoć. Pomiędzy tymi roślinami stoją jego różne prace, rzeźby, wiszą obrazy. On bardzo lubi jeść tam śniadania i nie dziwię się, bo siedzieć tam i kontemplować tę tropikalną przygodę to jest ogromna przyjemność. Jeżeli macie trochę czasu to zapraszam Was do galerii Oyggin, a Palle jest bardzo gościnny, lubi kontakt z ludźmi, organizuje warsztaty artystyczne, malarskie i tak dalej. Z przyjemnością opowie Wam o swojej pracy i życiu na Suðuroy. Widać, że to jest taka osoba, że rozkwita, kiedy przyjeżdżają goście. Galeria Oyggin – koniecznie! [ŁŁ] Boże! To ile tam jest do zobaczenia, ile do przeżycia! [KE] No widzisz, a ty nie wiesz co tracisz po prostu! [ŁŁ] Właśnie! 29 stycznia jadę z synem na Wyspy Owcze, więc zaczniemy od Suðuroy. [KE] Jeszcze jedna rzecz! W poprzednim odcinku rozmawialiśmy o wyspie Skúvoy i tam pojawił się wątek Sigmundura Brestissona, który jest tam pochowany, ale swoją nadludzką odwagą przepłynął ocean i dopłynął na Suðuroydo wsi Sandvik, gdzie został nieszczęśliwie zamordowany przez lokalnego chłopa. Ale w Sandvik znajduje się właśnie pomnik Sigmundura Brestissona, jak on tak płynie. Też warto zahaczyć o to miejsce, dlatego że sam ten pomnik jest interesujący. [ŁŁ] I z Sandvik wyłania się piękna perspektywa na Lítla Dímun. [KE] No i na Stora Dímun! Tak naprawdę Stora Dímun widać tylko z Sandvik, bo Lítla Dímun widać też z Hvalby, więc możemy stojąc na plaży pomachać rodzinie na Stora Dímun. Przyznaj, że zmieniłeś teraz troszeczkę swój stosunek do Suðuroy po tych naszych opowieściach? [ŁŁ] Tak, no na pewno. Ja wiem, że jestem w tej niechęci taki zacietrzewiony, ale ta niechęć głównie się bierze z jednej strony z przeżyć, których tam doświadczyłem, a z drugiej strony to głównie chodzi o to, że , tak jak powiedziałem, efektywność tego pobytu z turystami, a na tym mi zależy, żeby wycieczki były efektywne i dlatego na Suðuroy trafiamy rzadko. [KE] Dobra, to ja mam w takim razie propozycję nie do odrzucenia! Może właśnie trzeba zacząć jeździć na Suðuroy, żeby tworzyć tam nowe, dobre wspomnienia? [ŁŁ] OOH! Dobrze! Dlatego zacznę tworzyć nowe wspomnienia na początku lutego, gdy zabiorę tam syna, zobaczymy co on powie. Ale znając mojego syna przekonam się jeszcze mocniej, że na Suðuroy nie warto jeździć! [śmiech] [KE] Zobaczymy! To już w nowym roku. W nowym roku też nowy odcinek. O jakiej wyspie porozmawiamy w styczniu 2022? [ŁŁ] Może o Streymoy po prostu? [KE] Wow! To będzie duży temat! Myślę, że może nawet lepiej rozbić go na południowe Streymoy i północne Streymoy. [ŁŁ] No dobrze, dobrze. Zobaczymy, zobaczymy jak nam wyjdzie, bo temat jest rzeczywiście duży dlatego, że mówimy o największej wyspie, gdzie jest stolica, Saksun, piękny punkt widokowy Sornfelli. [KE] No i Tjørnuvík i Vestmanna! [ŁŁ] No tak, tak! Tam się naprawdę dużo dzieje! [KE] Musimy za kulisami, czy robimy tutaj podział, czy to będzie jednak jeden cały odcinek, ale myślę, że on będzie wtedy trwał 60 minut. [ŁŁ] No chyba to podzielimy na części. [KE] Nie wiem, czy nasi słuchacze są gotowi na godzinę z nami. [ŁŁ] Tak to może być za dużo [śmiech]. Dlatego będziemy dawkować. Zapraszamy w takim razie na przyszły odcinek, gdzie będziemy mówić o Streymoy, pewnie podzielimy go na dwie części. A tymczasem bardzo Wam dziękujemy za wspólnie spędzony czas. Wszystkiego dobrego na Święta i słyszymy się za dwa tygodnie, czyli już w nowym 2022 roku. Boże… [KE] Jak ten czas leci! Dziękujemy! [ŁŁ] Cześć! Pa pa!