fbpx
Okładka Podcastu 6

#6 | Farerska kultura na wyciągnięcie ręki, część 2

3 maja 2021

Drugi odcinek podcastu z udziałem Marcina Michalskiego, w którym kontynuujemy naszą opowieść o farerskiej kulturze. Dowiecie się więcej o farerskich festiwalach, czym są concerto grotto oraz dlaczego warto odwiedzić wyspy południowe, czyli Sandoy i Suðuroy. Zapraszamy 🙂

Wysłuchaj na:


Transkrypcja odcinka

Specjalne podziękowania za transkrypcje dla Barbary Nowickiej!

Cześć! Ja jestem Łukasz Łach i prowadzę Klub Miłośników Wysp Owczych FAROE.PL, a to jest podcast Wyspy Owcze Bez Tajemnic, gdzie wraz z Kingą Eysturland z facebookowego profilu Polonia Farerska opowiadamy o najbardziej tajemniczym archipelagu w Europie. Zapraszamy!

[ŁŁ[ Dzień dobry! Witam wszystkich bardzo serdecznie! Witam Marcina Michalskiego, naszego gościa. Cześć Marcin!

[MM] Witam serdecznie wszystkich słuchaczy! Witam Ciebie, Łukaszu!

[ŁŁ] Hej! Dzisiaj kończymy temat farerskiej kultury. Farerska kultura na wyciągnięcie ręki! Temat okazał się bardzo rozbudowany i mam nadzieję, zresztą wiemy po komentarzach, że Was zainteresował. Kończymy więc temat farerskiej kultury, kto wie, może na koniec odcinka stwierdzimy, że powstanie odcinek numer trzy. Zobaczymy!
W ostatnim odcinku skończyliśmy naszą dyskusję opowiadając o farerskiej muzyce. Nie podjęliśmy jeszcze jednego, bardzo ciekawego tematu w tym aspekcie, otóż nie wspomnieliśmy nic o farerskich festiwalach. Wyspy Owcze to miejsce gdzie mieszka lekko ponad 50 000 ludzi, ale festiwali jest cała masa i praktycznie każde miasteczko ma swój festiwal, każda ulica ma swój festiwal, jak w takim Klaksvik na przykład. Ale są też festiwale ogólnokrajowe i warto tutaj wspomnieć o G!Festivalu, czyli chyba największym farerskim festiwalu. Nigdy nie miałem okazji być na tym festiwalu, za to dość często bywam na plaży, gdzie ten festiwal się odbywa. Ilekroć tam jestem, bo zazwyczaj robimy tam letnie morsowanie z naszymi turystami, to zawsze jestem zadziwiony jak może się tam zmieścić tyle ludzi, bo naprawdę plaża jest niewielka. Miałeś okazję być kiedyś na tym festiwalu? Jakie masz doświadczenia?

[MM] Znowu nie, znowu muszę odpowiedzieć, że nie, znowu życie znam z internetu. [śmiech] Rzeczywiście G!Festival jest niesamowitą inicjatywą, obfotografowaną, obfilmowaną, więc można doskonale pochłonąć ten klimat. Dla mnie to jest fajne, że oni tegoroczny line-up ułożyli i mają chrapkę, żeby w lipcu zrobić ten festiwal. Jest spora szansa, że się odbędzie, pomimo tego, że zaprosili artystów z całego świata. Widziałem, że tam jest zakontraktowany jakiś zespół folkowy z Mongolii, jakaś psychodeliczna artystka z Turcji i fiński akordeonista, więc oni na całego działają i wierzą, że ten sezon turystyczny się odbędzie. G!Festival to nie tylko muzyka, czyli duża scena, ale też mała scena, postawione takie boksiki do kąpieli, jacuzzi, wielkie pole namiotowe i imprezy towarzyszące. Niesamowity czas! A propos kultury, to ci Farerzy i ich niesamowita kreatywność! Powstał start-up, nie wiem jak teraz mu się wiedzie, ale wymyślili sobie, że ponieważ G!Festival generuje tyle śmiecia i na przykład pozostawionych namiotów na polach namiotowych, to Ci start-upowcy wymyślili, że z tych namiotów, które zostawili festiwalowicze, będą szyli ubrania. Nie wiem, czy to doszło już do skutku, ale mam nadzieję że tak, bo to super pomysł, bo rzeczywiście śmiecia tam jest, po tym całym wydarzeniu, mnóstwo. Natomiast w kwestii kultury jest to niesamowite wydarzenie sprzedane PR-owo na całą Europę. 

[ŁŁ] A pozostałe festiwale? Bo jest tego trochę. Który według Ciebie jest interesujący, na który powinniśmy zwrócić uwagę? Będąc na Wyspach Owczych na pewno będziecie w okresie letnim, a to jest właśnie czas, kiedy tych festiwali jest najwięcej. Którymi festiwalami powinniśmy się zainteresować według Ciebie?

[MM] No to mamy sierpień i Summarfestivalur w Klaksvik, o którym mówiłeś. To rzeczywiście też jest impreza, która cieszy się niesamowitą…

[ŁŁ] Na początku sierpnia.

[MM] Tak! Na początku wakacji, pod koniec czerwca albo na początku lipca, jeszcze w tych wąskich uliczkach w centrum Tórshavn, niedaleko starej historycznej dzielnicy, odbywają się festiwale. Jeden nazywa się Voxbotn a drugi nazywa się Tórsfest, ale oczywiście nie wiadomo jak w tym roku będzie z tym wszystkim. Odsyłamy Państwa bardzo serdecznie na stronę https://wyspy-owcze.pl , bo tam na bieżąco staramy się wrzucać newsy z Wysp Owczych i informować o rzeczach kulturalnych. Ale myślę, że najlepszym drogowskazem, dla ludzi, którzy chcą kulturalnie pochłonąć różne rzeczy na Wyspach Owczych, jest ich strona https://whatson.fo/ Niesamowita jest nazwa tej strony: “what’s on”, czyli co na Wyspach Owczych a zarazem jest to takie mrugnięcie okiem do Paula Watsona, wielkiego przeciwnika Wysp Owczych z Sea Shepherd, więc tak trochę jego nazwiskiem nazwali portal, który informuje o sprawach turystyki. Natomiast co do festiwali, to Łukaszu, rozmawialiśmy przed podcastem i mówiłeś, że byłeś na festiwalu country. Ja nie ma nic do czynienia z festiwalem country, więc chętnie posłucham jakie są Twoje doświadczenia.

[ŁŁ] Moje doświadczenia z festiwalem country są dość skromne. [śmiech] To był festiwal, który odbywał się na Vágar w Sørvágur. Ten festiwal nieco pokrzyżował moje plany podróżnicze, dlatego że wygląda to tak, że całe centrum miasteczka jest zamknięte. Na środku tego miasteczka jest zrobiona scena i niestety, albo trzeba mieć bilet, albo trzeba być stałym mieszkańcem tego obszaru i turyści, którzy wynajmują tam zakwaterowanie, nie mogą się tam dostać. Więc wynajęliśmy sobie dom i niestety musielibyśmy codziennie kupować sobie bilety, żeby do tego domu wrócić i to było naprawdę przedziwne! Przez kilka godzin miałem okazję obserwować go, krążąc i przejeżdżając dość często przez miejscowość i widziałem, że wszyscy Farerzy zjeżdżają się przyczepami kempingowymi. Na Wyspach Owczych jest niesamowita kultura kempingu i to naprawdę rzuca się w oczy. Tam wielu ludzi ma swoje przyczepy kempingowe i pomimo tego, że Wyspy Owcze to  można powiedzieć, obszar takich dwóch Warszaw, chyba nie większy, to podczas festiwali rzeczywiście robią użytek z tych swoich przyczep i cała miejscowość była w przyczepach kempingowych i to było niesamowite!

[MM] Całe Wyspy Owcze kochają country!

[ŁŁ] Wyspy Owcze kochają country, zdecydowanie! Myślę, że warto też porozmawiać na ten temat z Kubą Witkiem, może kiedyś go zaprosimy, bo poznał największe gwiazdy muzyki country na Wyspach Owczych. To jest fenomen w jakiś sposób, bo skąd country na Wyspach Owczych? To jest może rodzaj ich disco polo, może w ten sposób, czy nie? Co ty na ten temat myślisz? Skąd się to wzięło? Skąd ten fenomen?

[MM] Bardzo ciekawe pytanie do zgłębienia! Tym bardziej, że oni zapraszają wielu artystów ze Stanów Zjednoczonych i te kontakty farersko-amerykańskie w temacie muzyki country są bardzo nasilone. Nie wiem, ale jest to ciekawe! Brak mi wiedzy, ale jest to intrygujące, bo myślę sobie, że tekstowo country opiewa takie codzienne życie, nie stroniące od pracy, po prostu takie pospolite, dobre, pomyślne życie. Myślę, że w tekstach…

[ŁŁ] W tekstach siła!

[MM] To do Farerów trafia. Do Farerów trafia ten przekaz country, czyli czegoś takiego ambitniejszego od disco polo, a zarazem nie jakiegoś takiego artystowskiego, przesadzonego. Temat do zgłębienia, super inspiracja!

[ŁŁ] Wracając do moich wrażeń z tego festiwalu to nie mam niestety żadnych wrażeń estetycznych, dlatego, że nie miałem okazji wsłuchiwać się w to wszystko, ale atmosfera była wypełniona ludźmi, co nie jest oczywiste na Wyspach Owczych. Szokująca była ilość tych przyczep kempingowych i to robiło naprawdę przedziwne wrażenie! Nagle znalazłem się w miejscu, którego się nie spodziewałem. Dobrze! Ale kiedy mówimy o muzyce i mówimy o kulturze to warto też wspomnieć o istotnym elemencie farerskiej kultury, czyli o tańcu korowodowym. Taniec korowodowy, czyli w gruncie rzeczy symbol tego, jak się żyje na Wyspach Owczych – jeżeli jesteśmy razem, jestesmy w stanie czegoś dokonać, w pojedynkę nie jesteśmy w stanie przezwyciężyć tej gwałtownej farerskiej natury, sztormów, pogody, nie jesteśmy w stanie złowić ryb, nie jesteśmy w stanie wyżywić rodziny. Taniec korowodowy to jest taniec, który potrafi trwać kilka godzin, gdzie recytowane są farerskie sagi i w rytm tych sag, ludzie trzymając się za rękę, tańcząc przesuwają się to w jedną, to w drugą stronę. Nigdy tego nie widziałem, ale bardzo często o tym czytałem, często widziałem to w internecie, ale nigdy na żywo tego nie widziałem. Kiedy uczestniczyłem w Dniu Świętego Olafa w zeszłym roku, ze względu właśnie na obostrzenia covidowe, nie było tego tańca. Dzień Świętego Olafa, pod koniec lipca, to największe święto Wysp Owczych. Bardzo często elementem tego święta jest właśnie gremialne tańczenie tańca korowodowego. Bardzo żałuję, bo chciałbym to bardzo zobaczyć! Miałeś okazję kiedyś to widzieć na żywo, albo uczestniczyć w takim tańcu?

[MM] Miałem! Taniec korowodowy jest fantastycznym tańcem jeszcze z jednego względu. Mianowicie, nie trzeba umieć tańczyć. 

[ŁŁ] Super! [śmiech][MM] Dla mnie to jest genialne, bo ja nienawidzę tańczyć. A to jest tak jak mówisz, czyli ludzie łapią Cię za ręce i Cię bujają: dwa kroki w lewo, raz w prawo, dwa kroki w lewo, raz w prawo i naprawdę nic nie trzeba robić, bo jest się wtłoczonym w ludzi. W erze covidowej rzeczywiście nie do powtórzenia. I płyniesz sobie, a skipasi czyli osoba, która zarzuca kolejne zwrotki nadaje ton, potem wszyscy dołączają, śpiewają refren. Niesamowity klimat! Naprawdę! Gdzieś nawet ostał się jakiś film w internecie, bo ja spacerując w okolicach uniwersytetu w Tórshavn wszedłem sobie do budynku i okazało się, że tam trwa lekcja tańca korowodowego i zostałem zaproszony i tańczyłem. Ktoś to nagrał lata temu i jest to na Youtube i widać tam, że jak kołek jestem tam wbity między dwóch Farerów. Pamiętam, że ja tam wtedy płynąłem, czułem się jakbym był Fredem Astairem i niesamowitym tancerzem! Rewelacja! Jest taka jedyna niezamieszkała wyspa Lítla Dímun, gdzie raz do roku są organizowane wycieczki na szczyt wyspy, a który jest podobno położony wyżej niż wieża Eiffla, 414 metrów ponad poziomem morza. I na szczycie tej wyspy tańczy się tego korowodowca, czyli łapią się za bary, dwa kroki w lewo, raz w prawo. Niesamowite doświadczenie! A propos muzyki [do tańca korowodowego, to jest to muzyka] a capella, czyli tylko śpiew ludzki i tupot tych kroków. Jest zespół, który nazywa się  Fiddling Faroes i nagrali początek piosenki w starym stylu i nałożyli na to muzykę, skrzypce i inne instrumenty a capella, czyli tylko śpiew ludzki i tupot tych kroków. Niesamowite wrażenie! Takie, że jak go słucham to łzy stają w oczach! Coś pięknego! Taniec korowodowy – szacun! Zachęcamy, bo każdy nieociosany kołek, tak jak ja, może to zatańczyć! A jeżeli ktoś ma poczucie rytmu, to będzie płynął jak po falach! 

[ŁŁ] Właśnie! Ale niestety trudno tego doświadczyć na Wyspach Owczych i będąc często na Owczych, jak wspomniałem, nie miałem okazji tego doświadczać, a trudno będzie Wam się wybrać Lítla Dímun, bo to jest turystyczny Święty Graal. Tak na dobrą sprawę, ta wycieczka jest organizowana raz do roku, jest bardzo, bardzo droga i jest to wycieczka, w ciągu dwóch godzin następuje jedno i drugie zjawisko zachodu i wschodu słońca, bo rzecz się dzieje 22 czerwca i w oczekiwaniu na te wydarzenia Farerzy tam piknikują i tańczą taniec korowodowy. Na pewno są organizowane różnego rodzaju wieczory kulturowe i o to trzeba się dowiadywać w hotelach. Słyszałem o takim wieczorze, który jest organizowany w pensjonacie Gjógv a nazwa tego pensjonatu jest nie do wymówienia, więc w opisie do tego podcastu wrzucimy Wam linka. 

[MM] No i w naszym przewodniku turystyczno-kulturowym też zostawiamy linki, gdzie można wyszukiwać bieżących informacji, gdzie szukać tych tańców korowodowych, bo to zmienia się czasami z tygodnia na tydzień i są organizowane kolejne, czasami z zaskoczenia. 

[ŁŁ] Powiedzmy jeszcze o miejscach, gdzie można posłuchać farerskiej muzyki, tak żeby domknąć już temat muzyczny. Mówiliśmy o Maggie’s, ale to nie jedyne miejsce, gdzie można tej muzyki farerskiej posłuchać. Co byś polecił? Jesteś turystą, przyjeżdżasz na Wyspy Owcze i gdzie taki turysta powinien się wybrać, żeby posłuchać farerskiej muzyki, a zakładamy, że smutny czas Covidu już przeminął?

[MM] To myślę, że przede sprawdzić wszystkim stronę https://whatson.fo/ i sklep Tutl. Po sąsiedzku przy sklepie Tutl jest ulica Tórsgøta, gdzie jest kilka miejsc muzyczno-rozrywkowych, na przykład club Sirkus. No i koniec języka za przewodnika w tej kwestii! Trudno powiedzieć ogólnie, natomiast w informacjach turystycznych szybko udzielą informacji i dadzą nam znać, gdzie są te koncerty, więc to są dobre adresy! Na pewno też Dom Nordycki. To jest miejsce, gdzie jest dużo świetnych koncertów, ale jest też niesamowite pod względem instalacji artystycznych, obrazów na ścianach i architektury. Architektura Wysp Owczych, to jest też temat olbrzymi, który warto kiedyś poruszyć w podcaście Twoim. Oczywiście nie chcę tutaj…

[ŁŁ] Jak najbardziej decyduj! 

[MM] Ale Dom Nordycki to na pewno miejsce, które robi apetyt.

[ŁŁ] A Dom Nordycki to farerski dom kultury, tak to można nazwać. To miejsce, gdzie jest na przykład duża scena amfiteatralna. Mamy zresztą własne doświadczenia z Domem Nordyckim, nie wiem, czy sobie przypominasz. Mieliśmy kiedyś taką inicjatywę “Dzień Filmu Polskiego na Wyspach Owczych” i dziękujemy Ambasadzie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej w Kopenhadze! Może kiedyś opowiemy o tym wydarzeniu, bo myślę że warto! [śmiech] Warto, bo to była ciekawa przygoda, chociaż samo wydarzenie jakoś nie porwało Farerów, ale miało miejsce w Domu Nordyckim.

[MM] Tak! Uchylili nam rzeczywiście swoje strzechy czcigodne. Pamiętam, że line-up tego festiwalu był całkiem zacny i tak, cała ta impreza odbywała się między innymi w Domu Nordyckim. Myślę, że najwięcej na ten temat powie Kinga, która też wtedy doglądała całego tego przedsięwzięcia na miejscu od strony technicznej. Jeszcze tylko uściślając powiem, że Dom Nordycki jest w Tórshavn, czyli w stolicy Wysp Owczych, ale nie w centrum, więc trzeba wyjść w górę miasta dość daleko, obok siedziby Telewizji Farerskiej i sobie gdzieś przycupnąć u boku górujących nad miastem skał. 

[ŁŁ] Mówiliśmy o tym, gdzie możemy zetknąć się z farerską muzyką, gdzie możemy jej posłuchać, wymieniliśmy kilka klubów, kilka miejsc. Warto jeszcze wspomnieć o czymś, co było swego czasu bardzo popularne na Wyspach Owczych. To był bardzo popularny produkt turystyczny, którego reklamy były w każdym przewodniku, na każdej stronie internetowej, a chodzi o tak zwane “concerto grotto”. Na Wyspach Owczych jest znany szkuner, który nazywa się “Zorza Północy”, bardzo charakterystyczny stary jacht drewniany, stojący zazwyczaj w porcie w Tórshavn. Właściciel tego szkunera, znany ze swoich dokonań kulinarnych szef kuchni, z tego co pamiętam taka postać na Wyspach Owczych, człowiek znany i lubiany. On tym szkunerem organizował koncert, ale już się nie odbywają, w zeszłym roku w ogóle nie widziałem oferty związanej z “concerto grotto”. Pytanie, czy miałeś okazję brać udział w czymś takim?

[MM] Miałem okazję brać, ale bez udziału Birgira. Udało mi się popłynąć na taki koncert w grocie dzięki Tutlowi, dzięki sklepowi i szefowi Tutla. Popłynęliśmy łodziami motorowymi na wschodnie klify wyspy Nolsoy i tam wpływając do groty, każdy w swoim pontonie, słuchaliśmy muzyki. Kristian Blak, szef Tutla, miał ze sobą na swojej łodzi pontonowej instrumenty klawiszowe, był jeszcze człowiek z trąbką i rozpoczęło się show. To jest niesamowite doświadczenie, ponieważ fale wpływają do tej groty, uderzają o skały, plus te instrumenty. Czasami Kristian Blak swoim wokalem, takim zawodzącym, pradawnym dodawał atmosfery temu wystąpieniu. Ludzie kołysząc się na falach słuchali i trwało to godzinkę, a potem wypłynęliśmy i łodziami wróciliśmy do Tórshavn. Birgira wtedy nie było, nie było jego drewnianej, starodawnej łajby. To jest niepokojące, że mówisz, że to się skończyło, może pandemia ma wpływ, ale mam nadzieję, że to nie koniec tego biznesu, bo doświadczenie jest nietuzinkowe.

[ŁŁ] Hmm… ciekawe. Ja też mam swoje doświadczenia z tymi koncertami. Moje doświadczenie, jest chyba negatywne. Może nie powinienem tego tak nazywać, ale mój udział w tym koncercie… Na pierwszy plan, kiedy myślę o tym wydarzeniu, to nie myślę o doświadczeniach estetycznych, tylko myślę raczej o pewnym chaosie, który się tam odbywał, bo byłem tam z grupą ośmiu turystów i wokół tego było bardzo, bardzo, bardzo dużo zamieszania. Przyjechaliśmy na miejsce i okazało się, że musimy godzinę czy dwie godziny czekać, bo koncert jest przestawiony. Podjechał jakiś busik, którym przewieźli nas do zupełnie innego portu, więc nie wypływaliśmy z portu Torshavn, tylko wypływaliśmy z portu, z którego odchodzi prom na Sandoy, czyli Gamlarætt, tak to się wymawia… Czy znasz inną wymowę tego miejsca?

[MM] Nie, wydaje mi się, że idealnie powiedziałeś.

[ŁŁ] Kinga byłaby ze mnie dumna! Pozdrawiamy Kingę w tym momencie! [śmiech][MM] Bardzo serdecznie!

[ŁŁ] Płynęliśmy na zachodnie wybrzeże Hestur do Klæmintsgjógv, czyli największej jaskini. Rzeczywiście było to dość ciekawe doświadczenie, móc wpłynąć do tej jaskini, bo byłem tam pierwszy raz. Przypominamy, jest to nieoficjalnie największa morska jaskinia na świecie, ma ponad 300-340 metrów sześciennych. Cały ten rejs trwał bardzo, bardzo długo, wszyscy byli wymęczeni, bo była dość wysoka fala, ale największym wyzwaniem było przesiadanie się na pełnym morzu do łodzi pontonowych, a ten jacht, szkuner ma niestety bardzo wysoką burtę, więc byłem zatrwożony, dlatego że ludzie o mało co nie powpadali do oceanu! Kiedy po tym całym wysiłku, zmian portów, rejsu, przesiadania, wpłynęliśmy w końcu do tej jaskini, to ten koncert był nieporozumieniem. [śmiech] To była Australijka, która przez przypadek się tam znalazła, bo się z kimś zgadała w porcie. Grała na skrzypcach, a z tego co pamiętam, Kristian Blak grał na akordeonie. To trwało 15 minut max, może 20 i się potem wszyscy grzecznie zwinęliśmy i tym razem płynęliśmy już to Torshavn, więc ten rejs trwał ze 3 godziny. Wszyscy byliśmy strasznie wymęczeni, a tej estetyki muzycznej było tam relewantnie niewiele. Może powinienem się w swojej opowieści skupić na doznaniach muzycznych, ale może niestety przez zawód skupiam się na doświadczeniach logistycznych, one są słabe. [śmiech] No ale cóż…

[MM] Myślę sobie, że raz, że to akustyka, która się roznosi w tych jaskiniach to coś niesamowitego, a dwa, moje doświadczenie było takie, że za Kristianem Blakiem siedział człowiek, który sterował jego pontonem i widziałem jego ciężką robotę, obserwowania fal, przypływu i tak dalej. On patrzył, co zrobić, żeby ten ponton nie wyrżnął w pewnym momencie w skały. Być może ten Wasz występ trwał 15 minut, bo oni się zorientowali, że pogoda jest słabsza, że coś Wam grozi, więc skrócili występ. Mówiąc, że szkoda, że już nie ma tego szkunera, mam na myśli między innymi to, że szkoda też, że nie można się przesiadać. Ty mówisz, że to było straszne, ale przesiadka na pełnym morzu ze szkunera do pontonu brzmi fascynująco!

[ŁŁ] To było bardzo ekscytujące, tylko że ja tam miałem ekipę bardzo zaawansowanych wiekowo turystów i to było wyzwanie. W pewnym momencie naprawdę zacząłem się bać o nich, bo sam gibko przeskoczyłem do pontonu, ale to było… pod tym kątem to było naprawdę słabe. Dobrze! Ale skoro już jesteśmy w okolicach Hestur, to z zachodnich wybrzeży Hestur doskonale widać Sandoy, a kiedy opowiadaliśmy o tym właśnie wymiarze farerskiej kultury, która jest na wyciągnięcie ręki i która jest rozłożona dość równomiernie i którą można dostrzec też na peryferiach, chyba ominęliśmy Sandoy. Chyba przeze mnie, bo Sandoy jest taką wyspą… jeżdżę na Wyspy Owcze od kilku lat, a na Sandoy nigdy nie byłem. Ale ty masz swoje doświadczenia z Sandoy i na pewno są tam jakieś ciekawe miejsca kultury i których wspomnisz.

[MM] Sandoy to rzeczywiście miejsce z potencjałem i niebawem tour-operatorzy wszelkiej maści zainteresują się tym miejscem, ponieważ na ukończeniu jest borowanie tunelu ze Streymoy na Sandoy. To też jest cud myśli inżynieryjnej na Wyspach Owczych, kolejny tunel pod oceanem będzie niebawem oddany do użytku i borują tygodniowo pod Atlantykiem chyba 60 metrów. Teraz jest niecałe 8 kilometrów, a tunel ma mieć niecałe 11 kilometrów, czyli można się spodziewać, że w 2022 roku ten tunel będzie już otwarty. Sandoy jest takim miejscem niedocenianym, a jest tam wiele bardzo ciekawych dla turystów małych miejsc kultury. Bo po pierwsze mamy na niej miejscowość Sandur, czyli największą na wyspie i jest tam galeria sztuki nowoczesnej. Tam kiedyś mieszkał taki człowiek, który się nazywał Sofus Olsen. Dożył sędziwego wieku, był kolekcjonerem sztuki, marszandem i ufundował mieszkańcom galerię sztuki nowoczesnej, gdzie zamieścił wszystkie obrazy, które kolekcjonował przez całe życie. To są obrazy najbardziej znamienitych farerskich, ale nie tylko, artystów. Miejsce nazywa się Listasavnið á Sandi i jest galerią i muzeum tych obrazów. To jest miejsce, które na pewno warto odwiedzić, ma krótkie terminy otwarcia, ale jest ciekawe. fajny klimat wewnątrz, można napić się kawy, porozmawiać o sztuce farerskiej. CIekawe miejsce! Niedaleko Sandur jest też słynny włóczkowaty głaz, czyli taki wielki kamień, który kobiety z Sandur, dziergając na drutach, otoczyły włóczką i za tym kryje się jakaś legenda. Mamy miejscowość Skálavík, niedaleko Sandur, gdzie się urodził literat Hedin Brú, który jest znany, i została przetłumaczona na polski jego powieść “Honor biedaka” i w tej miejscowości znajduje się jego popiersie. Jedziemy kawałek dalej i jest miejscowość Húsavík i tam można znaleźć, w dość nietypowym miejscu, malunki Trondura Paturssona. Nie powiemy gdzie i zachęcamy Państwa, albo do przeczytania naszego przewodnika kulturowo-turystycznego, albo do wizyty osobistej w Húsavík. Sandoy też mi się wydaje bardzo ciekawym miejscem patrząc przez pryzmat wizyty z dziećmi, ponieważ są tam organizowane wycieczki śladem legend sandoyskich i trekkingi, gdzie przewodnik opowiadając nam legendy pokazuje nam też realne miejsca. To jest bardzo fajnie zorganizowane i o tym można się dowiedzieć we fajnie, prężnie działającej informacji turystycznej na Sandoy i ja bym nie lekceważył tych miejsc, biur informacji turystycznej. Jak jesteśmy w takich turystycznych miejscach, miastach to na ogół omijamy je, bo wiemy od blogerów, co zwiedzać. Natomiast na Wyspach Owczych warto zaglądać do biur informacji turystycznych, ponieważ oni mają bieżące informacje, co akurat się dzieje i kiedy, danego dnia, jutro czy pojutrze. To są super miejsca, które warto mieć na uwadze będąc na Wyspach Owczych.

[ŁŁ] Sam się przekonałem kilkukrotnie, że to są super miejsca i teraz taka dygresja. Przypomina mi się moja historia wycieczki na Suðuroy. Byłem z tą samą grupą, która zmagała się z tą przesiadką ze szkunera na pontony na pełnym morzu, wylądowaliśmy na Suðuroy. To była moja pierwsza wycieczka na Suðuroy i tak jak powiedziałem, to była grupa osób zaawansowanych wiekowo. Zwiedzaliśmy Suðuroy i nie mogliśmy nigdzie znaleźć restauracji, czegokolwiek, nawet jakiegoś fast foodu. To było parę lat temu, w 2008 roku chyba i zdesperowani wylądowaliśmy w centrum informacji turystycznej w Tvøroyri i znowu odbiliśmy się i usłyszeliśmy, że żadne restauracje nie działają, że są zamknięte i że można ewentualnie kupić sobe coś w sklepie. Nie zdążyliśmy zejść do auta, a pani, z którą rozmawiałem i która pracowała w tym centrum informacji turystycznej powiedziała do mnie, że im jest przykro i zaraz nam coś zorganizują. [śmiech] Zaangażowano 3 czy 4 panie, które przygotowały nam naprawdę bardzo obfity obiad. To wszystko odbyło się w takiej sali, w takim domu kultury na samym nabrzeżu Tvøroyri, gdzie dzień wcześniej było wesele. Wszystko to, co zostało z tego wesela, zostało rozłożone na stół i mieliśmy naprawdę niesamowity obiad. Fajnie się też złożyło, że byliśmy tam naszymi samochodami, przywiezionymi z Polski i ekipa z którą byłem, była dość dobrze wyposażona, więc na tym stole pojawiły się też od razu polskie specjały: ptasie mleczko, polskie cukierki i zrobiła się z tego naprawdę fajna impreza w której uczestniczyli też Farerzy! Więc zdecydowanie warto chodzić do centrum informacji turystycznej, bo nie wiadomo jaka przygoda Was tam czeka. Polecamy!

[MM] No właśnie! A skoro mówisz o Tvøroyri, to jest to też fajne miejsce, bo ludziom wydaje się, że z Tvøroyri można jechać tylko w lewo w głąb Suðuroy. Zapomina się o tym, że jak pojedzie się w prawo i minie się taki dziwny kościół, kościół dziwnej konstrukcji, to jest tam taka malutka miejscowość Froðba. Po pierwsze są tam skalne kolumny, niesamowity cios bazaltowy. Dla kogoś, kto się interesuje geologią to na pewno jest to bardzo ciekawe zjawisko. Fajnie to też zobaczyć, jak ktoś się nie interesuje geologią. We Froðba znajduje się też obelisk na cześć poety i pisarza Poul F. Joensena. Obelisk jest… fatalny!  To jest taki sztandarowy przykład, jak nie robić obelisków upamiętniających kogoś znanego. Tam wystaje głowa tego pisarza, krzywo wyrzeźbiona. Jest to szkaradne i warto sobie zrobić przy tym zdjęcie. No i właśnie, mamy Poul F. Joensena i to też gościu, który żył lata temu, a jego teksty są wciąż aktualne. Między innymi jest taki bard Hanus G. Johansen, który nagrywa jego poezję. On pisał głównie po farersku i nie rozumiemy go i tak jak mówisz, że mieliście imprezę w Tvøroyri i to jest taki przyczynek  do tego, by spotkać się z Farerem, usiąść i zapytać go: “Słuchaj, opowiedz mi! Był Paul F. nic więcej nie wiem, może jesteś w stanie mi coś więcej powiedzieć?” i Farerzy są gotowi, żeby gadać o tym, żeby opowiadać, żeby się dzielić. 

[ŁŁ] Wspominam swoją pierwszą wycieczkę na Wyspy Owcze, to był 2006 rok, koniec września. Wylądowałem w hostelu w Tórshavn i pamiętam, że ten hostel był opustoszały. Raz, że już było po sezonie, a dwa, to był jeszcze czas, gdy Wyspy Owcze jeszcze nie były tak znane, więc tam ruchu turystycznego było stosunkowo niewiele. Tam był młody chłopak, który prowadził ten hostel i miał na imię Napoleon i był malarzem. Był malarzem i zaczęliśmy rozmawiać, zaczął mi opowiadać o farerskim malarstwie. Ja wtedy o Wyspach Owczych nie wiedziałem praktycznie zbyt wiele. Byłem po lekturze fenomenalnego przewodnika wydawnictwa Tramp, czyli pierwszej edycji naszego przewodnika, gdzie było rzeczywiście bardzo, bardzo dużo informacji, ale dopiero wtedy zetknąłem się z farerską kulturą i to było dla mnie bardzo porażające. To był chłopak pracujący w hostelu a zawodowo zajmował się malarstwem. Jego ojciec też był zawodowym malarzem i to było uderzające, że ludzie, którzy prowadzą tam całkowicie normalne życie, są takimi zawodowymi artystami i potrafią się z tego jakkolwiek utrzymać. Pamiętam, że to było uderzające. Skracając, każdy Farer to ciekawa historia! To jest społeczeństwo ludzi żyjących w sposób tradycyjny, ale to jest też społeczeństwo ludzi, którzy tworzą i też, którzy dość dużo podróżują. Bardzo często gdy spotykam Farera to okazuje się, że był w Szczecinie, był w Gdyni, Gdańsku. To jest społeczeństwo marynarskie! Przez to, że to są ludzie morza, to są otwarci na rozmowę, zdecydowanie! Są ciekawi drugiego człowieka. Zachęcamy do kontaktów interpersonalnych z Farerami. Zdecydowanie! 

[MM] To ja mam uzupełnienie Twojej historii! Gdy jesteśmy na wyspie Suðuroy to druga największa miejscowość obok Tvøroyri to Vágur, powiem w wymowie polskiej i nie będę się silił na poprawną wymowę farerską, tym bardziej, że…. woałur…. jakoś tak bym to powiedział, ale na pewno źle to powiedziałem! Więc powiedzmy wagur i tam jest muzeum Ruth Smith, czyli malarki, impresjonistki, fantastycznej! Nie przesadzę, jeśli powiem, że jednej z czołowych impresjonistek krajów nordyckich, która tworzyła w okolicach II wojny światowej. Zanim wybuchła wojna światowa była pielęgniarką w szpitalu w Kopenhadze i to historia potwierdzona, że zajęła się malarstwem, bo pacjenci, którym pomagała, zauważyli jej szkice. Powiedzieli: “Ruth, genialnie szkicujesz! Weź zrób coś z tym!” I ona,jakby na fali tego, że kolejne osoby ją zachęcały, poszła do szkoły w Kopenhadze, Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych. Dokształciła się i została fenomenalną malarką i w Vágur jest jej muzeum. To jest też tragiczna postać, miała problemy natury psychologicznej, do końca życia zmagała się z zaburzeniami. Natomiast malarką była fenomenalną! Warto zajrzeć do jej muzeum, obejrzeć. Pewnie znajdzie się ktoś, kto ją pamięta, ktoś, kto ją znał, albo znał kogoś, kto ją znał.

[ŁŁ] I to jest niesamowite, nie? Że możesz tego dotknąć poniekąd! To jest super! Zobaczcie, Wyspy Owcze to jest kulturowy kosmos! Tam jest tyle niuansów i mam nadzieję, że jest to interesujące nie tylko dla pasjonatów. Miejmy nadzieję! Chyba został nam jeszcze temat architektury, który będziemy chcieli podjąć. Każdy, kto widział zdjęcia z Wysp Owczych na pewno zwrócił uwagę nie tylko na fenomenalne krajobrazy, ale też na tą bardzo charakterystyczną farerską architekturę, starą farerską architekturę, czyli domy kryte trawą, czarne elewacje. Ale farerska architektura to również współczesność bardzo, bardzo interesująca i postanowiliśmy, że nakręcimy trzeci odcinek podcastu, gdzie będziemy rozmawiać o architekturze. W tym momencie bardzo serdecznie Wam dziękujemy! Dziękujemy za wspólną przygodę z farerską kulturą i zapraszamy za dwa tygodnie na odcinek o farerskiej architekturze.

[MM] Pozdrawiamy serdecznie i do usłyszenia!

[ŁŁ] Heja!

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Inline Feedbacks
View all comments